Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swoją, w człowieku tego wieku, jadającym obiady pana Jolego, istotnie zdumiewającą.
W tejże chwili kapela zaczęła się ustawiać przy pulpitach dla wykonania uwertury Haydn’a... i cisza roztoczyła się po sali. Hetman zajął krzesło z frendzlami złotemi, zasiadając w niem jakby do portretu dla malarza, każdy bowiem ruch jego i poza, gdy się przed ludźmi ukazywał, były wystudjowane; hetman czuł, że to było obowiązkiem jego stanu, krwi i dostojeństwa.
Wawrek i Georges z tyłu za nim zasiedli razem z l’abbé Mourionem, panem Borawskim, Pobożaninem, i innymi dostojniejszymi.
Wykonanie wstępnej sztuki nic nie pozostawiło do życzenia, chociaż muzycy wyuczeni przez Ciprianiego byli po większej części poddanymi z dóbr obszernych hetmana, wyszukani między parobczakami, kuchtami, różną drużyną, w której się jakiekolwiek okazało usposobienie. W czasie uwertury hetman bawił się żabotami i uśmiechał; niekiedy jedna z dwóch dostojnych nóg jego, spoczywająca na wierzchu, wydrygiwała takt i dyrygować się zdawała kapelą..
Zaraz po tym wstępie, hetman zwolna podniósł się z krzesła... i od niechcenia zaczął przybliżać się ku swemu pulpitowi.. Cipriani otworzył szkatułkę... ale hetman sam wyjął z niej hebanowy flet, arcydzieło kunsztu.. który naprzód otarł starannie batystową chusteczką. Cipriani rozłożył nuty na pulpicie... muzyka stanęła przy swoich, maëstro di capella ujął laseczkę... hetman strząsnął koronkowe mankiety, by mu nie zawadzały, i stanął...
W tej pozie z fletem przy ustach okazał się znowu