Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

knych budowli i sprowadził architekta Włocha San Lukkę, z którego nadzwyczaj był zadowolony. O dobre pół mili od Emilopola, w stronie gdzie się park kończył, na gościńcu do Warszawy wiodącym, stało obrzydliwe stare karczmisko z wysokim dachem, odrapane, szare, o jednym kominie sterczącym nad niem, na które patrząc z wystawionego belwederu w końcu ogrodu hetman wzdychał zawsze, niesłychanie się martwiąc niem, chociaż mu piękny dochód przynosiło. Park wymagał niezbędnie w tem miejscu budowli okazałej i oryginalnej dla widoku.... Hetman chciał tu mieć angielski kastel z wieżami, jakie w podróży swej po Szkocji oglądał.... W tym roku z pomocą San Lukki, wedle rysunku samego hetmana, przedsięwzięto nakoniec wzniesienie austerji w kształcie kastelu.
Żyd, który karczmę utrzymywał, niezmiernie nad tem utyskiwał; musiano jednak piękną myśl pańską wykonać, w części mury dźwigać się zaczęły. Hetman był tak niecierpliwy oglądania effektu, jaki sprawi owa budowa widziana z parku, iż niemal codzień w towarzystwie San Lukki i Chevalier’a Georges’a jeździł tam dla śledzenia postępu robót.
Do takich blizkich przejażdżek miał niziuchno zawieszony mały powozik odkryty, do którego zaprzęgano dwa wielkie konie w srebrem kutych chomątach. Siadało w nim osób dwie, reszta konno lub na wózkach towarzyszyła. Rzadko bowiem bez kilku najmniej osób mógł się dostojny pan obejść i wszędzie mniej więcej liczny dwór ciągnął za sobą.
Wiosennego dnia właśnie był po dobrym obiedzie, za który szczególną pochwałę odebrał Joli — gdy się w nim obudziła chęć przejechania się do fabryki, jak