Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zamilkł chwilę i cicho mruknął do siebie.
— Potém, gdy bezpieczni będziemy od Ugrów i niemca, zobaczymy, między nami komu dane ma być panowanie... Ziemie nasze ciągną się szeroko... a to co nam wydarł cesarz, odbierzemy... Co on mówi? — spytał Mieszko — co myśli o mnie?
— Miłościwy panie — odparł Dobrosław — kneź Bolko Luty mógłby równie nazwać się Milczącym jak Sierdzistym... nie mówi on nic, a głosu dobędzie wówczas chyba, kiedy miecz chowa... Rzekł mi tylko: Zechce przybyć Mieszko, rad mu będę. Chce bym go uczcił jak brata, uczynię to... zapragnie, abym go wrzekomo nie znał, udam, jakobym nie wiedział kto jest...
Kneziowi oczy zajaśniały.
— Dobrześ sprawił twe poselstwo — rzekł — a powiedzie się li podróż moja, do któréj wnet gotować się każę, otrzymasz nagrodę i łaskę moją mieć będziesz...
Nie skończyło się na tém badanie, ponieważ Dobrosław nie po raz pierwszy na dworze pragskim przebywał, a dzieje tamtejszych książąt znał; pytał o nie Mieszko i o wszystko, co zasłyszał... o krwawych przygodach rodu tego, dziś pokutującego za krew przelaną, pytał o stolicę i gród, i o kraj, czyli ochrzczony był cały, i jak lud nową wiarę przyjmował, a jak go do porzucenia dawnéj skłonić umiano.