Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 279.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dusznego, nie mogący zmrużyć oka. A że w namiotach gorąco było nieznośne, wyszedł siąść przed niemi, ażeby powietrzem wolném odetchnąć.
Księżyc już się był znacznie podniósł na niebie, po którém rozsiane jak wełna rozstrzępiona przebiegały, a raczéj płynęły obłoczki. Były one tak przezroczyste i lekkie, iż mało co blasku miesięcznego odbierały. A gdy w twarz księżycową zapatrzył się modląc ksiądz Bartosz i myślał, coby za przyszłość czekała to wojsko śpiące i spoczywającego króla, — obraz dziwny zjawił mu się na tarczy księżyca.
Białe obłoczki wsunęły się na nią powoli i widział pleban kłobucki, jak jeden z nich przybrał postać rycerza z królewską koroną na głowie, drugi mnicha z krzyżem, albo plamą na płaszczu czarną...
Nie wierząc oczom swym, coraz mocniéj wpatrywał się w te cienie pleban, ale postacie nie znikały; jęły się owszem za barki i zdawały walczyć i pasować z sobą, aż król ów obłoczny obalił mnicha i roztopiły się owe postacie, a uleciały...
Przejęty widzeniem ks. Bartosz, modlił się w zachwyceniu jakiémś, upatrując w tém wróżbę szczęśliwą, gdy w téjże chwili nadbiegł doń nie-