Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 273.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Siostro Gertrudo — rzekł — nie gorszcie się wcale ubraniem tego dziewczęcia; z dobréj woli dla Zakonu poświęciła się... szanować to trzeba, a uczyńcie jéj wyprawę na drogę, jakiéj zażąda... Proszę i żywo.
Rzuciwszy okiem na Ofkę śmiejącą się, wyszła siostra co prędzéj.
Podskarbi zbliżył się do niéj.
— Na koń! i napowrót do obozu, do króla! — zawołał.
— Jakto? — spytała Ofka zdumiona — a jeśli mnie spytają...
— Spytają pewnie, powiesz co chcesz... żeś się zbłąkała. Cóż dziwnego?
Podskarbi się obejrzał i przystąpił do stolika, z za sukni dobył krągłą bańkę złotą, którą otworzył. W środku jéj była druga szklanna, zamknięta korkiem złotym i osznurowana.
— Widzicie — rzekł — ten pektoralik? możecie go sobie włożyć na szyję i nosić go... stanie on w pewnym razie za sto szabel i za sto samopałów. Gdyby wam, Zakonowi... groził kto... a bronić się było potrzeba... w obronie życia, życie odebrać prawo pozwala. Rozumiecie mnie?... Jest to włoski elixir cudowny. Kropla do kielicha wina wpuszczona, uwalnia od nieprzyjaciela... Rozu-