Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 271.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ten niepokój, który ją był ogarnął na widok wojsk Jagiełły w lesie, wrócił, gdy ujrzała wojska krzyżackie, które policzyć niemal mogła i zmierzyć mniejszą ich siłę. Znużona i złamana drogą, duchem czuła się znowu silną, a gniéw przeciwko tym, co śmieli stawać do boju z Zakonem, wybuchał znowu w jéj sercu. Nie czuła się już jednak zdolną do posługi jakiéjkolwiek, bo chwila, w któréj oręż miał wszystko rozstrzygać, zbliżała się. Stała jeszcze w oknie zadumana, spoglądając na odciągające chorągwie, to dumna niemi, to trwożąc się gdy je liczyła; kiedy siostra Gertruda z posępną swą twarzą, obwiązana fartuchem, weszła niosąc na misce jedzenie. Ciekawą znać była tego przebranego dziecięcia, na które patrzała z oburzeniem i zgrozą, bo podawszy jadło, stanęła naprzeciw Ofki, jakby do rozmowy.
— Cóż? za wojskiem pociągniesz? ty, niewstydnico jakaś? — mruknęła, nie mogąc się wstrzymać.
— Nie wiem, siostro Gertrudo: uczynię co mi każą.
— A któż ci to kazał bezbożnie się tak przebiérać i kryć płeć swoją? — spytała siostra.
— Musiało to być na coś potrzebne, a pewno nie jest i nie było miłe — odparła Ofka — ale kto