Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 244.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dostałem się do niéj, a z nią i siostrzenicą potém zjechaliśmy na dwór księżnéj Aleksandry. Ta to siostrzenica nam zbiegła! — westchnął ks. Jan. — Dziewczyna z głową zapaloną, z nienawiścią w sercu do wszystkiego co nie krzyżackie i co Zakonowi nie służy. Po co uszła? nie wiem, a że pewnie nie z dobremi zamiarami dla króla... nie wątpię. Szaloną ratować chciałem, jeśli jeszcze ratunek możliwy...
— Dziewczyna? — podchwycił Brochocki — a z kimże, jak i kiedy od matki uciekła?
Ksiądz dnie rachować począł.
— Jakże wyglądała? — spytał p. Andrzéj.
Opisał ją staruszek o ile umiał i mógł, a gospodarz porwał się z pościeli.
— Osobliwszy traf! — zawołał — bo do mnie się tu był przybłąkał chłopiec, bardzo do dziewczyny podobny, właśnie w téj saméj dacie. Nie wiecie jakie konie zabrał z sobą?
— Owszem, mówiono mi, że pod starym sługą, którego z sobą uprowadziła, był bułany.
— To ją mamy! — klaskając w dłonie począł Brochocki, śmiejąc się. — Prawdziwa łaska Boża, że w czas się to odkryło. Dziewczyna nazwała się Teodorkiem z Zaboru.