Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 240.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

garścią działa gwoździł i około broni a skarbcu się zawijał. Krzyżaków co go bronili, do nogi niemal wybito, lub rannych pobrano w niewolę. Obchodził właśnie izby puste, gdy jednę znalazł zamkniętą. Żelazny drąg i kłódka drzwi zapierały. Powołał więc ludzi, aby odbić je, nie wątpiąc, iż tam skład jaki znajdzie. Zdziwionym był bardzo, pustą, sklepioną widząc izbę, a w niéj na klęczkach modlącego się księdza. Przypadli doń porywczo niektórzy, ale ich Brochocki odepchnął.
Staruszek był siwy i po sukni poznać się dawało, że do zakonników nie należał. Gdy doń przemówił p. Andrzéj zdziwił się niepomału słysząc go odpowiadającego po polsku i oznajmującego, że był więźniem przez Krzyżaków na drodze pochwyconym.
Był to ksiądz Jan, którego tegoż dnia właśnie przywiedziono tu i zamknięto, a który sądząc, że wybiła dlań ostatnia godzina, gotował się już na śmierć.
Po krótkiéj rozmowie, bo na dłuższą w zamęcie tym czasu nie było, Brochocki puścił go do obozu, dodawszy dla bezpieczeństwa jednego z towarzyszów, który już dobrze zaopatrzony, bo był dopadł jakichś ładownych kufrów krzyżackich, do namiotu rad powracał.