Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 232.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i cisza. Frycz się dziwował temu, czego w krzyżackim nawet nie widział i dobrze wróżył. Jak sam król, tak i cały dwór jego, wszystek w kaplicy nadwornéj spowiadał się także. I nowy więc dworzanin, który się wprosił między pańskie sługi, musiał pójść z innemi.
Od tych kilku dni, jakie spędził przy królu, trochę się mu tu polepszyło. Wołał go kilka razy Jagiełło i do różnych drobnych posyłek używał, a że się zręcznie i dobrze sprawiał, okazał, iż rad był z niego. Chłopak był jakby strwożony i milczący. Nie bardzo się téż tu swobodnie poruszać było można, bo starszyzna w srogiéj ryzie trzymała, a kroku po dobréj swéj woli nie można było uczynić: szło wszystko po wojskowemu i ostro strzeżono porządku.
Pacholę z niezmierną ciekawością przypatrywało się królowi, z czego się drudzy wyśmiewali. Zdawało się śledzić każdy ruch jego, każde chciéć posłyszéć słowo, każdą myśl odgadnąć. Kilkakroć król je słowem zaczepił żartobliwém, bo był okrom polowania, wielce łagodny, a niekiedy dobréj myśli, choć chmurnéj twarzy. Pierwszych parę dni tego nowicyatu przebywszy, Teodorek już coraz śmielszym być zaczynał, a dziwny téż jakiś umiał wpływ wywierać na tych, co go otaczali.