Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 225.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla was ono niém być mogło, nie dla Zakonu — przerwał podskarbi — a król?
— Król jest dobréj myśli...
— I dlatego uciekł, jak nam donoszą — rozśmiał się podskarbi.
— Jeśli tak jest, po cóż wam rąk Judyty — odparł ks. Jan — kiedy sam wasz postrach dostateczny.
— Aby poganin drugi raz tu nie powrócił — zakończył podskarbi.
To mówiąc wyszedł z namiotu, i posłał zaraz sługi, które starego księdza uprowadziły pod strażą.
Mistrz, którego natychmiast uwiadomił podskarbi, słuchał opowiadania z niesmakiem, lecz uwięzienie księdza pochwalił.
— Wszystko to baśnie są — odezwał się — drugi raz łapiemy go w podejrzeniu szpiegowstwa; nienależy puszczać ztąd, ażeby po raz trzeci chwytać nie trzeba było. Dla mnie rzecz jawna, iż chytry klecha splótł baśń niedorzeczną, aby kark swój od stryczka ocalić.
Zesłać do Gilgenburga, niech go tam do lochu posadzą.

∗             ∗