Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ksiądz Jan zadrżał.
— To słabe dziecko.
— Nie, to bohaterka biblijna! — zawołał Merheim — ani się godzi stawać jéj w drodze? Wy więcéj pewnie dla Jagiełły niż dla nas macie miłości i chęci, chcielibyście ją oderwać, a jego ocalić: ja pragnę, aby była Judytą.
Ks. Jan zamilkł patrząc przerażony na podskarbiego.
— Niech Bóg uchowa by nią była: sama myśl zgrozą napełnia. Któżby ją jéj mógł poddać. Sama nie zrodziłaby się w jéj dziecinnéj głowie.
Uśmiechnął się podskarbi.
— Mógł się znaleźć taki, który myśl w młodą rozżarzoną głowę i serce rzucił. Nie inaczéj tłómaczę ucieczkę, a widzę w tém palec Boży, iż was zbłąkanych los oddał w ręce nasze, abyście spełnieniu tego co przeznaczone nie stawali na przeszkodzie.
Nie śmiał już się odezwać stary, ręce obie zanurzywszy w dłonie. Podskarbi zmienił zaraz rozmowę, dopytując o wojska Jagiełły.
— Nie widziałem z nich wiele — odparł ksiądz — a to com widział, straszném mi się wydało i groźném.