Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 214.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cy nie wiedziała pani Barbara; dla siebie i dla niéj nie będąc zbyt surową, na wiele wybryków patrzała przez szpary.
Ucieczka dopełniała miary.
Czuła matka nieszczęśliwa, iż winną była pobłażania zbytniego i gdyby nie ono, nie ważyłaby się nigdy Ofka na krok tak szalony.
Nie pojmowała dokąd uciec nawet mogła, a lękała się o cześć jéj i życie, gdyż domyślała się, że nie gdzieindziéj, jak za wojskiem i z płochą myślą szpiegowania a pomocy panom swym, dziewczę ulecieć musiało.
W takiéj sprawie, dziewczynie, która łatwo poznaną i zdradzoną być mogła szło o życie. W myśli téj utrzymywało ją zniknięcie współczesne najstarszego z orszaku, najprzebieglejszego z dodanych jéj knechtów. Zabrane pieniądze na podróż, świadczyły téż, że Ofka na losy niebezpieczne puścić się musiała.
Płakała więc matka, nad sobą samą najwięcéj i nad słabością swoją. Ksiądz Jan jéj nie opuszczał pocieszając jak mógł, sam téż strapiony wielce i niemal zawstydzony tą ucieczką, która całą rodzinę w oczach ludzi sromem okrywała. Któż się mógł domyśléć pobudek innych, nad płoche i dziewczynie właściwe.