Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cała starszyzna złożona z najsłynniejszych rodzin niemieckich, dumna, uważająca się za przedstawicielkę potęgo Cesarstwa i Chrześciaństwa, lekce sobie ważyła tłum zbierany rycerstwa, z którego szydzić należało do najlepszego tonu.
Starcy tylko, którzy nieraz już w walkach spróbowali się z Jagiełłą i Witoldem, niektórzy komturowie nadgraniczni, lepiéj znający Polskę, innego byli przekonania. Wende komtur Gniewski, miał za sobą wielu innych; lecz ci wszyscy milczéć musieli, aby się na zarzut tchórzostwa nie narazić.
Drugiego dnia, gdy Scibor ze Sciborzyc zabierał się do przyjmowania przyrzeczonych pieniędzy, około południa wpadł jeden z braci z twarzą rozjaśnioną i począł panów węgierskich prosić, aby do namiotu Mistrza Wielkiego szli, gdyż ma im ciekawą zwiastować nowinę.
To powiedziawszy, uszedł, jakby unikał, ażeby go więcéj nie dopytywano.
Zdziwieni mocno pośpieszyli Gara i Scibor do niezbyt odległego Mistrza namiotu, ku któremu téż w téj chwili komturowie płynęli pośpiesznie, jakby zwołani także.
Gdy weszli, u wchodu zastali wcale niepoczesną figurę, z czapką w ręku. Był to mężczyzna w kubraku szarym, butach do kolan długich, przy