Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieja znikła; nieście więc od nas królowi wyraz żalu, żeśmy nic uczynić nie mogli.
— Niémamy czego płakać! — szepnął Piotr.
Uśmiech jego i obojętność, do najwyższego stopnia oburzyły Krzyżaków, którzy go dumnemi oczyma ścigali.
— Tak jest — zawołał marszałek Zakonu, zbliżając się do szlachcica. — Powiedz królowi swojemu, że mu niesiemy wojnę, a z nami Bóg!
Wskazał na krzyż swój na płaszczu wyszyty.
Korcbog zlekka się pokłonił, nic nie odpowiadając i ścigany oczyma przytomnych, wyszedł zwolna z namiotu.
Panowie węgierscy pozostali już tylko dla otrzymania haraczu przyrzeczonego, nie wdając się więcéj w żadne o pokój układy. Tém pilniéj zaś stali przy odebraniu summy całéj, że dla nich przyszłość Zakonu była dosyć wątpliwą. Wojna na jaką się zanosiło, obiecywała wyczerpać niezmierne skarby, o jakich u Krzyżaków opowiadano. Powszechne naówczas chodziły wieści, iż jedna z krągłych wież Malborgskiego zamku była nasypana złotem, które tam korcami i worami wyładowywano. Sami może zakonnicy szerzyli te wieści, dla dania wyższego jeszcze pojęcia o potędze Zakonu, niż ona była w istocie.