Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 205.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rodzina wasza z Kujawskiéj ziemi pochodzi; mówicie za swoimi, bo się o swoich lękacie: ale ani Zakon, ani ja, nie zgodzimy się na pokój haniebny, nożem na gardle wymożony. Nie! nie!
Scibor się usunął nieco.
— Zdaje mi się — odezwał się — że nie dla Polski, ale dla was samych życzyłem dobrze, i życzę: nigdy się nie godzi chrześcianinowi zgody i pojednania odtrącać.
— Pozwólcie — odparł Ulryk ciągle szydersko — że i my téż coś o obowiązkach chrześciańskich wiedzieć musimy.
— Wychwalacie wszyscy potęgę Jagiełły — przerwał W. komtur — znamy ją! wiemy z czego urosła i co waży; ale wy nie znacie potęgi Zakonu, który po całym świecie rozciąga swe sieci, który od Jerozolimy sięga do Marienburga i za Dźwinę, który ma w Niemczech tysiące sprzymierzeńców, w królach obrońców i opiekunów, w Najwyższym pasterzu głowę swoją. Z potęgą Zakonu żadna inna mierzyć się nie może. Niech Jagiełło drży: ziem zabranych raz i zawojowanych w imię krzyża, wydrzéć sobie nie damy, a za krzywdy, musi nam nowemi ustępstwy zapłacić.
Merheim przyklasnął, inni wtórowali. W. Mistrz dodał w końcu: