Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szyć z obozu, ani się na swą rękę wyrywać, dopókiby hasło nie było dane, gdy marszałek Zbigniew z Brzezia chorągiew królewską podniesie.
— Trąbi i hasła daje komu się zamarzy — przerwał Jan z Tarnowa — niechże tego nadal nie będzie, niech nie śmié nikt oprócz trębacza królewskiego dawać znaku.
— Nie może być, aby jedno trąbienie starczyło — mówił Zyndram — troje trąbienia ustanowić należy. Na piérwsze zagranie o świcie, a choćby i nocą na trwogę, aby się wszyscy mieli do koni i zbroi; na drugie niech siodłają konie i zwijają namioty, a za trzeciém hasłem rycerstwo w gotowości ma być do ruszenia.
Na to się wszyscy zgodzili.
— Nikt z nas tych pruskich ziem nie zna lepiéj — dodał Zyndram — nad W. kniazia Witolda, który je stokroć wszerz i wzdłuż przerzynał.
— Alem pamięci nie pewien i sobie nie wierzę, gdzie o powodzeniu dwustu tysięcy ludu idzie — odezwał się Witold — trzeba przewodników.
— Tych mamy — rzekł Zyndram — wcześnieśmy się o nich postarali.
— Co zacz są? — spytał Jagiełło.
— Prości ludzie: Trojan z Krasnego stawu