Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pożegnał króla i wojsko, któremu aż do granic towarzyszył i nazad ku domowi zawrócił.
Widok tłumów zbiegłych ze wsi okolicznych, króla zaniepokoił. Spadła wina na Witolda i jego niesforne chorągwie, a w koronnym obozie nie prędko ukoiło się oburzenie.
Wojska wkroczyły za Będzinem w ogromną puszczę, która granic broniła. Nietknięty ten las odwieczny, cieniem swym przysłonił od upału i dał wytchnąć nieco. Tuż leżała rubież krzyżacka, i gdy się dęby rozstępować zaczęły, a pola i kraj ukazał nowy, król jadący z Witoldem, widocznie wzruszony konia zatrzymał. Jeszcze kroków nie wiele, a rozpocząć się miała wojna z nieprzyjacielem chytrym, ostrożnym i wytrwałym.
Przed nimi rozwijała się równina wielka, zieleniejące pola pokryte gdzieniegdzie zaroślami, i łąki.
Wodzowie i dwór skupił się cały przy Jagielle: była to chwila uroczysta. Drożyna ledwie dostrzeżona dzieliła od nieprzyjacielskiego kraju. Rycerstwo hełmy wznosiło do góry z okrzykiem. Stały w szykach chorągwie i tu dopiéro podniosły się nad niemi rozwinięte godła i znaki.
Każdy z wodzów stawał na czele przy chorągwi, kapłani w komżach święcili je. Chorą-