Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

polskiéj jazdy, całe sznury wozów z kulami, żywnością i zapasami.
Gersdorf obrócił się w drugą stronę, i zewsząd ujrzał to niezmierne mrowisko okalające górę, z którego głuchy szmer, kiedy niekiedy okrzykami przerywany się unosił.
W ogromnéj dali widać było kupy konne, które się rozbiegały ku lasom i nikły w pyłu tumanach.
Kilka krzyżów błyszczących wetkniętych nad namiotami, oznaczały kaplicę króla ogromną, Wojciecha z Kraszewa biskupa poznańskiego i innych chorągwi. Majestatyczny widok ten dwukroć stotysięcznego ludu, stojącego niemal już na granicy dla obrony swéj ziemi od najazdu, zamknął usta Gersdorfowi. Stał osłupiały.
Towarzyszący mu chłopak przerwał nagle milczenie głosem drżącym.
— Nie pytajcie mnie — zawołał — ani kto jestem, ani co tu robię, ani się domyślajcie nawet; dosyć wam wiedziéć, żem życie i cześć stawił, aby Zakonowi służyć.
— Zakonowi! — zawołał Gersdorf cofając się — co mówisz?
— To co słyszycie: wy także mu służycie — dodał żywo chłopak — Dlategom was tu pierwsze-