Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którą w karności utrzymać było trudno, panował porządek surowy i powaga wielka na duchu. Dzień każdy zaczynał się od nabożeństwa, każdy niém kończył; pobożne pieśni rozlegały się po obozie i osiwiałych rycerzy klękających po dniu znojnym ze swoim ludem do pacierzy, widziéć było można wszędzie.
Zdawało się to niezmiernie dziwić młodego przybysza, który inaczéj sobie życie obozowe wystawiał. Często niedaleko od namiotu pana Andrzeja, przy którym się mieścił z pocztem jego, rozbijano drugi dla biskupa Wojciecha z Kraszewa Jastrzębca (poznańskiego). Poważny starzec gromadził zaraz lud, zagrzewając do modlitwy.
— Zaprawdę — mówił wesoły chłopak do towarzyszów — u was w obozie, jak w klasztorze, a zakonne rycerstwo krzyżackie pewnie się tak nie modli i tak ściśle godzin jak wy nie pilnuje.
— Za to nas w czambuł poganami nazywają! — odpowiedzieli śmiejąc się towarzysze.
Trzeciego dnia stary sługa, którego z sobą ów młokos przyprowadził, z noclegu zniknął. Nie można wiedzieć było czy się gdzie zabłąkał, i zwadziwszy został zabity, o co nie było trudno, czy zatęskniwszy do domu uszedł. Chłopak nie zda-