Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stał Zbiszek z Oleśnicy: skinął nań. Gdy nadszedł, pochylił mu się do ucha. — Weźcie list do siebie i nie okazujcie nikomu.
Zręcznie bardzo księżna papiér podała przybyłemu, król znowu dał mu znak do odejścia. Jagiełło był poruszony.
— Czemuż nie przyjmą warunków, jakie im panowie moi podają? — rzekł zniżając głos — ja cofnąć się nie mogę! jam zmuszony, ja poniewoli idę, bo miary dopełnili. Chytry Zakon wciągnął nas w tę wojnę, pewien zwycięztwa.
— Nakłaniajcie do pokoju, królewskie słowo wiele znaczy — mówiła księżna — jeszcze jest czas, jeszcze dla układów rozpoczęcie wojny przeciągnąć można.
— Wojna się już rozpoczęła pod Świeciem — odparł król cicho.
Księżna ręce załamała.
— Nasi zwyciężyli — dodał Jagiełło — lecz cóż znaczy jedna porażka i to pierwsza. Mówią, że to wróżba dobra, ja ją mam za nieszczęśliwą.
— Jestżeś pewnym Witolda?
Król z pod oka spojrzał, i nie odpowiedział nic.
— Nie jest-że on z nimi w zmowie?
— Będą czuwać nad nim — krótko dorzucił Jagiełło.