Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja go znam — żywo dodał Jagiełło — jam go kędyś widział? Był między pisarzami moimi. To ksiądz Jan!!
Skinął ręką, ksiądz poruszył się, ale przybliżyć jeszcze nie śmiał, sądząc, że nie jego wołano; powtórzył król wezwanie ręką, i dopiéro się stary wychylił prędko, idąc do ucałowania ręki pańskiéj.
Weselszą twarzą witał go król.
— A witajże, witajże — zawołał — już was to dawno widać nie było? Coście czynili? gdzie bywali, co czynicie i jakeście się tu dostali?
— Sądzę, że mnie chyba Bóg tu wysłał, abym miał to szczęście jeszcze raz królewskie oglądać oblicze, bom się ani spodziewał tu być, ani nawet śmiał pragnąć.
— A no mów, księże Janie — dodał król — zkąd? jak?
— Wprost z Malborga i Torunia jadę.
— Po dobréj woli? — rzekł król zdziwiony.
— Pielgrzymowałem do N. Panny pieszo, a razem siostry szukałem straconéj. Wzięli mnie za szpiega Krzyżacy i uwięzili, chcąc dać na męki. Cud Boży od śmierci uchronił, z siostrą razem uchodzimy z Torunia.
— A prawda to — wtrącił król żywo — że tam taka burza na nas się zbiera?