Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przymknięte i podsłuchiwało. Nie wszystkie może słowa matki pochwycić mogło, ale to co podskarbi mówił głośniéj nieco, łatwo jéj było podsłuchać. Noskowa i podskarbi milczeli, gdy szelest sukni dał się z za drzwi słyszéć i Ofka śmiejąc się, a w ręce klaszcząc, nastraszywszy matkę, wpadła do izby.
Stanęła naprzeciw niéj, z kolei na zakonnika patrząc, i na nią.
— Pani matko!—zawołała—wszystkom słyszała! Wiem wszystko i serce mi skacze. Pojedziemy, matuniu, pojedziemy.
Noskowa strwożona i gniewna, z groźną twarzą obróciła się do córki, dawała jéj znaki, by milczała. Podskarbi śmiał się pełen radości.
— Otóż to mi niewiasta! to mi Judyt—krzyknął—to mi wierna sługa Zakonu! nie lęka się nic, gotowa w ogień i w wodę. Bóg ci to zapłaci!
— A! ja? choć jutro na koń i w drogę!—ozwała się wesoło.—Matuś! w drogę! Ja dotąd nie byłam nigdzie, jak raz w Malborgu u Matki Boskiéj i w Tucholi! Ja się tu już duszę w tych murach, za któremi świata nie widać! Pojedziemy wspaniale, po książęcemu, dwudziestu pachołków zbrojnych dokoła, po pańsku, i na dwór