Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mamy ich komu powierzyć, mężczyzn plondrują i wieszają, trudno się nawet żebrakowi tam przebrać... Kobiety nam do tego potrzeba. Rozumiécie?
— I mnie chcecie z listami słać do Polski?—przerwała Noskowa, ręce mimowoli załamawszy.
— Niéma się czém trwożyć—mówił Merheim,—najprzód glejt miéć będziecie, potém to żeście niewiastą, daléj wasz wdzięk niepochlebiając, który ludzi rozbraja, potém zręczność waszą... w ostatku i... przewodnika dobrego, o którym wam powiem późniéj.
Wdowa patrzała mu w oczy z natężeniem.
— Czy ja temu podołam?
— Któż, jeśli nie wy?? Słuchajcie mnie, bo o wielkie rzeczy chodzi. Z chytremi ludźmi chytrze poczynać potrzeba. Oręż orężem, a głowa więcéj jeszcze od niego znaczy... Nam wiedzieć trzeba o obrotach nieprzyjaciela, miéć kogoś swego tam... Wasz wyjazd nikomu dziwnym się nie wyda: polskiego jesteście rodu, do swoich wracacie. Dlaczego teraz? spyta kto?—A no, rzecz jasna! Losy wojny niepewne, nuż wtargnie Witoldowa dzicz pod Toruń, do Torunia.., nie chcecie córki i siebie na łaskę tatarską oddawać, wolicie w Polsce przesiedziéć burzę spokojnie.