Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 085.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kuchni a piwnicy było potrzeba (od niéj téż zapasy dla Malborga i innych domów czyniono) — już dla jéj gościnności wielkiéj i stosunków z innemi krajami. A gdy kto chciał listy słać, albo nakazać, lub pieniądze wyprawić, przez Noskową było najłatwiéj i najbezpieczniéj. Sam téż W. podskarbi Zakonu, często jéj pośrednictwa używał. Wdowa się na piśmie i na rachunkach nie rozumiała napozór, ale pamięć miała osobliwą i rozum bystry. Ona sama kierowała wszystkiém z pomocą jednego starego domownika, który się zwał Wolfem, a był człek siwy, przygarbiony, i dla głowy nagiéj, czapki ciepłéj nigdy nie zrzucał, nawet w kościele. Oprócz kamienicy od Rynku, mieli przypiérające do niéj składy wielkie, gdzie zawsze win, korzeni i wszelkiéj zamorszczyzny pełno było, a beczki i baryły stały jak brogi. Tam szafran co go gdzieindziéj na szczypty ważono, kamieniami leżał na składzie.
A gdy przyjmowała u siebie Noskowa, to nie po mieszczańsku, ale niemal po książęcemu. Ptasiego tylko mleka brakło. Gdy zaprosiła gości, muzyka być musiała i najdowcipniejsi trefnisie z miasta, a śmieszkowie i błazny, by kompanią zabawili. Naówczas téż obyczaj był taki i po dworach, że się uczta, biesiada, przyjęcie, wesele