Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

téj izby strasznéj, zadymionéj, ciemnéj, wystawiającéj jakby piekielną jakąś komorę.
Pachołkowie w istocie szatanów mieli twarze: nizkie czoła, oczy wbite w głowę głęboko, i uśmiechy stworzeń, które się cieszą, gdy męczyć mogą, a naigrawać się.
Nie potrzeba było patrzéć długo, ażeby w tych przygotowaniach domyślić się tortury, bez któréj żaden prawie ówczesny nie obszedł się trybunał.
Podskarbi zasiadł na ławie z boku, jakby świadek obojętny. Główne miejsce zajmował człowiek stary, przygarbiony, w czapeczce na uszy naciśniętéj, z usty zapadłemi. Przyłożył rękę do oczu i nim się odezwał, długo wpatrywał się w starca. Poprawił potém stojący krucyfiks i zwrócił go Chrystusowém obliczem do przybyłego, który stał na kiju oparty.
W téj chwili duchowny cichym i słodyczy pełnym głosem poczynał badanie. Stary odpowiadał spokojnie, ciągle na kiju sparty i nogę chorą wyciągając niekiedy. Nazwisko, wiek, stan, powód podróży, opowiedział tak samo jak przed innymi. Cisza panowała w sali i oprócz jego głosu i pryskania ognia w komnacie, a szelestu szat, gdy się ludzie poruszali, nic słychać nie było.