Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bądźcie spokojni, że z niego dobędę co potrzeba i jak należy się obejdę.
— Po ludzku i jako zakonnik postąpcie — odezwał się Ulryk poważnie — proszę was. Człowiek ten poruszył mnie śmiałą mową swoją. Nikczemni ludzie pełzają i modlą się, on gromił i nie dawał się złamać: szanuję go...
— A! — przerwał podskarbi — zuchwalstwo téż niewinności nie dowodzi; zostawcie go mnie: dam rady i znajdę środek dobycia z niego złym lub dobrym sposobem prawdy.
To mówiąc, kłaniał się pokornie Merheim, a Mistrz ku sypialni dążył. Lampka dogasała wieczorna przy klęczniku, gdy Ulryk wszedł, westchnął, rzucił się przed obrazem na kolana, ręce złożył i głowę na nich oparłszy, dumał czy modlił się, Bogu tylko było wiadomo...

∗             ∗

Nazajutrz rano, w kościele Panny Maryi na jutrznią dzwoniono, a z braci zakonnéj mało kto ciągnął do chóru, w którym kilku mnichów stanęło do godzin, gdy podskarbi otulony płaszczem, klucznikowi kazał iść z sobą do Witolda.
Blady był, pogrążony w myślach i pozór przybrał dobrotliwego człowieka. Klucznik wziął z so-