Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A pomocnicy?
— Ci już w miejscu, na dworze, przy królu; tych pewien jestem: płacę ich i trzymam cyrografami na uwięzi.
Zdumiał się Mistrz Ulryk, ramiona mu się poruszyły.
— Jeszcze jedno powiedziéć wam muszę — rzekł cicho. — Jeśli się powiedzie, wiedziéć nie chcę; jeśli się noga powinie, a rozgłosi, zaprę, przeklnę, ukarzę...
— Jak najsurowiéj: więzieniem, sądem, śmiercią — dokończył Merheim. — Ja inaczéj tego nie rozumiem.
I skłonił głowę z pokorą wielką.
— Zakon przedewszystkiém, sława Zakonu, dobro jego, całość. W ogień zań pójdę, a jak widzicie, i w błoto.
— W błoto! — machinalnie powtarzał Jungingen — aby rzeczono: ex lutho Marienburg.—I głowę spuścił na piersi.
Podskarbi skłonił się, wpół zginając, chciał odejść już i cofał się w tył, schylony, ręce złożywszy na piersiach, gdy Mistrz go odwołał raz jeszcze.
— Król w podróży? gdzie i jak możecie znaléźć środki?