Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 035.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A myśmy chyba u was poganie!—zaśmiał się jeden ze starych.
— Nie wiem—odparł spokojnie pielgrzym.—Krzyż przecie na piersiach nosicie, a wierzę, iż go i w sercu macie.
Zamruczano za stołem.
— Co za jeden ten przybłęda? zkąd?
— Pielgrzym. Kapłan ze Szlązka.
— Coś mu z ust źle słychać—szepnął jeden z braci—Jagiełły broni...
Wstał cichaczem któryś z za stołu i bocznemi drzwiami się wysunął.
Rozmowa ciągnęła się daléj, a oczyma milczącego starca mierzono. Mrok się robić poczynał i świece w lichtarzach rogowych pozapalano. Niektórzy kuflami się zabawiali.
Staruszek więc wstał, ręce złożył i nie czekając benedykcyi, a modlitwy, sam pocichu stojąc, modlić się zaczął.
Spojrzano nań z ukosa, jakby mu za złe wzięto, iż pobożnością swoją drugim chciał dawać naukę.
Z końca stołu starszy się ozwał:
— Należało poczekać z drugimi na modlitwę.
— Słaby, stary i skaleczony jestem—zawołał