Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy chrześcianami są, i o tém wątpię—dodał,—a że tu na polskiéj ziemi swéj króla poganina plugawego mają, to pewna. Ale niedługo mu rogów przytrzemy.
Nie mówił nic ksiądz.
— Cóż po drodze słyszeliście? boście to przez kraje jego iść musieli.
— A cóż mogłem słyszéć, od kościoła do kościoła idąc i po drodze się modląc?—rzekł staruszek—po kościołach dzwony, a po drodze słońce, pył i burze spotykałem.
— Przecież tam, słyszę, na gwałt się do wojny z nami sposobią?
— Mnie o pokoju mówiono—odparł ksiądz.
— Niech nas Bóg od niego uchowa—porywczo zawołał rycerz—stokroć lepsza wojna niż taki pokój, jaki my mamy, w czasie którego we zbroi musimy stać, a dzień i noc czuwać.. Raz z tymi rozbójnikami skończyć potrzeba.
I temi wyrazy nie skłonił staruszka do rozmowy; wtém się wszyscy ruszyli, bo misy z rybami niesiono, i zapach imbiru, a szafranu po izbie się rozniósł. Zajmowano tedy miejsca skwapliwie, a kto mógł, co najbliżéj misy. W pośród gwaru odczytano benedykcyą. Staruszek się w szarym końcu pokornie umieścił.