Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 260.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potém choć już noc była, jeszcze się kazał z pochodniami prowadzić po kwaterach, gdzie ranni leżeli, aby im podziękował i obdarzył.
Radość była wielka wszędzie, a choć który ledwie zwlec się mógł z łóżka, wstawał na przyjęcie takiego gościa.
Wieczór to był dla wszystkich pamiętny, bo nigdy Jagiełły nie widzieli weselszym i dobrotliwszym jak tego dnia. U jednego tylko Reja, który był szpetnie w rękę cięty, trafiła się przygoda nie miła, bo mu ktoś był miskę jabłek przyniósł i postawił na stole. Król skoro na próg wstąpił, a zapach jabłek go zaszedł, którego cierpieć nie mógł, wnet się, nos ścisnąwszy w ręku, cofnął.
Nikt nie wiedział coby to było, dopiéro dworzanin oznajmił i jabłka wyrzucono precz, a okna pootwierano, aby izbę wywietrzyć. I tak przecie król długo wytrwać nie mógł, bo mu jeszcze te nieszczęsne jabłka czuć było.

∗             ∗

Nie występowali już późniéj Krzyżacy nigdzie w pole, aby się mierzyć z rycerstwem polskiém, ale swoim sposobem, zdradą i wycieczkami, zamki napowrót odzyskiwali.
Polskie załogi dotrzymać nie mogły w pośród