Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 254.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

im wypadło. Gdy po raz trzeci zwarli się, jeszcze żadna strona nie uległa, miecze się szczerbiły... nadaremnie, tu i owdzie krew po zbroi ciekła, nie jednemu z pod hełmu szła strugą, ale trzymali się wszyscy. Wtém Naszan pochwyciwszy chwilę, gdy właśnie naprzeciw siebie dostał Henryka Franka, który niósł chorągiew krzyżacką, wpadł nań, płatnął po drzewcu silnie i tuż za płótno chwyciwszy, zręcznie je około siodła okręcił. Rzucili się nań Krzyżacy odbiérać, ale go zasłonięto. Stał się popłoch. Szereg niemiecki ugiął się. Pierwszy chorąży krzyżacki z placu począł uchodzić, co drugich za sobą pociągnęło.
Puściła się za nim pogoń Toporczyków i Okszyców. Zamęt coraz był większy, a Niedźwiedź głośno począł wołać:
— Kto w Boga wierzy, siecz a bij!
Już uchodzili z placu, co żyło siadło im na karki.
— Siecz a bij! — wrzało dokoła.
Naówczas Brochocki, który się był rozpalił do niepamięci tą walką, uchodzącego młodego chłopaka, znacznego bardzo tém, że zbroję miał szmelcowaną i złocistą, toporkiem w głowę ugodziwszy, w miejscu ubił.