Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 252.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brochocki wołał do Naszana:
— Bracie Toporze, kto ten dzień przeżyje cały, będzie go opowiadał dzieciom, a synowie mu nie uwierzą.
Brochocki, że i siłę miał i szczęście, dwóch Niemców już wprzód w niewolę wziął. Jednego z łańcuchem pysznego człeka, co mu się odgrażał, ranił i dobił leżącego. Niedźwiedź i inni dokazywali cudów, lecz co się z pierwszego szeregu sprzątnęło, zastępowali Krzyżacy niepoślednimi téż i walka w miejscu trwała bez skutku.
Było dobrze z południa, gdy po dwugodzinnym boju zawołano o rozejm raz drugi i każdy mu rad był, bo siły ustawały.
Znowu tedy z koni zsiedli.
Rozmowy pierwsze szły teraz jeszcze żwawiéj. Wyzywano się do przyszłéj walki. Niemcy z wozów poprzynosili baryłki z winem i krzepili się.
— Dziwże tu będzie, gdy nas, uchowaj Boże, przygniotą; kiedy my po wodzie, a te bestye po winie! — zawołał Brochocki.
— Żeby walka była równa — po polsku zawołał Krzyżak z drugiéj strony — ślemy wam wina baryłkę.
— Bóg zapłać! oddamy wam to w boju — rozśmiał się p. Andrzéj — dawajcie!