Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 247.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dwa zastępy gnały się tak aż pod Łącko, wioseczkę na górze położoną, nad którą wzniosłe miejsce obrawszy Krzyżacy, postanowili przyjąć bitwę, zaufawszy w to, że przeciwnik w dole się usadowi, i że całym pędem nań rzuciwszy się, szyk łatwiéj złamią.
Ale mieli do czynienia z Sędziwojem, Niedźwiedziem i Brochockim, ludźmi rycerskiéj sprawy, którzy téż rachować umieli.
— Starosto — pędząc zawołał Toporczyk do Brochockiego — patrzcie ino na zbroje: to nie lada ciury i knechty, ale prawe rycerstwo... Hełmy i tarcze świadczą. Płaszczów białych dosyć, ale pasów niemieckich jeszcze więcéj.
— Z pomocą Bożą nie będą te zbroje za twarde na zęby nasze! — zawołał Brochocki.
Niedźwiedź przypadł do chorągwi i w prawo z wojskiem ruszył ku wzgórzu także, aby nieprzyjacielowi korzyść odebrać. Co więcéj, obrotem tym to sprawił, iż celniejszy rycerz, który już stał w pierwszym szeregu, musiał, czoło chcąc stawić, zmienić stanowisko i zawrócić w stronę.
Gdy się oba wojska ustawiły, spostrzeżono téż znaczek jeden, ze dwoma polami: białém i czerwoném, który niósł rycerz smukły i zwinny.