Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to nie była wesołą, zmuszała się do uśmiechu; jakby pilno jéj było pozbyć się Dienheima, przeprowadziła go do drzwi, powtarzając:
— Jedź... Koronowo! pomnij! niech idą pod Koronowo, niech odbiorą Morąg. Wy go znacie, powinniście powiedziéć, którędy wnijść, jak zdobywać. Jedźcie, wracajcie.
Podała mu rękę i z dziwném uczuciem, raczéj miłosierdzia niż przywiązania, zakryta drzwiami, pocałowała go w czoło. Kuno wyciągnął ręce by ją pochwycić, lecz się drzwi zatrzasnęły i dziewczę uciekło.
Gdy z kamienicy wyszedł w rynek Kuno, w głowie mu się zawracało i długo oprzytomniéć nie mógł. Siadł wreszcie na konia, którego trzymał stary przewodnik i puściwszy go przodem, zatopiony w myślach wyjechał z miasta, które jeszcze wrzało i poruszało się świeżemi wypadkami, wyrwane ze zwykłego trybu życia.
Rad był z tego, że przynajmniéj sam podróżą swoją kierować nie potrzebował, całe staranie zdawszy na milczącego przewodnika, który na zapytania skinieniem tylko głowy znać mu dawał, ażeby był spokojnym.
Zaledwie z miasta wyruszywszy, stary okiem