Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kuno pobladł; przez tych dni kilka, które spędził z nim pod namiotem, poznał dobrze starego żołnierza i polubił go wielce. Nie rad był go do Nosków prowadzić. Sam zakochany w dziewczynie, doświadczał przy niéj dziwnego uczucia trwogi. Mówiono jeszcze o uczcie pana z Granowa: dziwne przychodziły myśli i podejrzenia.
Ofka z okna zawołała raz drugi, uśmiechając się Jaśkowi i ręką go wzywając do domu.
— Chodźcie, proszę, i przyjmijcie u nas gościnę.
Rzucił się Jaśko ku drzwiom chciwie, a Kuno za nim. Zdawało mu się, że nie zdradzając się, potrafi Sokoła odciągnąć gdzieindziéj: znał nienawiść dziewczyny dla nieprzyjaciół Zakonu.
— Starosto miły — rzekł wchodząc — nie idźmy my tu; dziewczę piękne, ale bałamutne. Szczerze mam rzec, nie bardzo w gościnę ochotną wierzę. Nadto tu Krzyżaków kochają, aby tym co dla Jagiełły służą, radzi być mogli.
Jaśko się rozśmiał i lekko go ręką odtrącił.
— Co mi za obawy! — zawołał — rycerska sprawa i niewieście fochy zwyciężać. Przecież prosi, a prosi tak piękna dziewka, że dla niéj i w piekle gorzéć warto.