Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

litość. W wozie na którym leżał, ukryto trzydzieści tysięcy dukatów, mających służyć dla komturów w Gdańsku, Człuchowie i Świeciu!
Mistrz wyraził wymownemi słowy boleść swą przed królem, iż Plauena nakłonić nie mógł do natychmiastowego poddania. Przysięgał, że go namawiał, że zaklinał i miał nadzieję, że się namyśli.
Dano mu odjechać, a oblężenie daléj się ciągnęło, ale już coraz leniwiéj. Witold był chmurny, znękany i w kilka dni potém zaczął się dopraszać, aby mu z ludźmi odejść było wolno.
— Ludzie moi — mówił — giną jak muchy, setkami; zbytek i rozpusta ich zabija: całe wojsko stracę.
Opiérał się Jagiełło długo, przyrzekał mu co chciał tylko: Witold stał uporczywie przy swojém. Trzeba mu było dać odciągnąć, a co gorzéj dla ochronienia go w drodze od napadu, któremuby się oprzéć nie mógł, dać jeszcze kilka chorągwi na zasłonę.
Odejście Witolda nie tyle osłabiło potęgę Jagiełłową, jak na duch wojsk wpłynęło. Było to oznajmieniem, przepowiednią zakończenia wojny. Połowa panów polskich rwała się do domów; zakochany Jędrzéj z Tęczyna, kasztelan wojnicki,