Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 139.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia pędziła daléj. Postrzegł się dopiéro jak nie wiele zyskał, i że go dziewczę za narzędzie tylko użyło; lecz więcéj się spodziewając w przyszłości i nie chcąc jéj opuścić, pociągnął daléj.
Stary przewodnik obyty był z wszystkiemi drogami, znał kraju każdy kątek, wiedział gdzie bezpieczniéj jechać nocą, gdzie dniem; do kogo wstąpić, z kim poszeptać cicho, w jakiéj chacie się spytać.
Kilka razy w ciągu podróży pospieszniéj przyłączali się do nich ludzie różni; stary dostawał języka, mówił pocichu z nimi: zdawał się znać wszystkich. Dienheim mógł się przekonać, że choć zamki się popoddawały, choć polskie oddziały krążyły po kraju, tajemne panowanie zachowali nad nim Krzyżacy. Głośno mówili wszyscy inaczéj, inaczéj pocichu.
Z niewiadomych dla Dienheima powodów, część dnia w lesie przestać kazano. Ofka legła pod dębem, jak stała do spoczynku, na lichym płaszczu, który jéj sługa podesłał, zamknęła oczy, i czy spała, czy udawała że śpi, rozmowy z nią prowadzić nie było sposobu. Stary sługa na straży pozostał, także dosyć milczący. Ile razy Dienheim chciał się zbliżyć do dziewczęcia, znajdował go zagradzającego mu drogę.