Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zrazu chciał się Dienheim upiérać przy swojém, ale go starsza kobiéta tak prosić zaczęła, że uległ i młodszéj odejść dozwolił. Przypatrując się jak żwawo nazad do miasta uchodziła, przypomniał sobie biegającą po Toruniu Ofkę i podejrzenie jego nie tylko się nie zmniejszyło, ale nawet urosło.
W czasie, gdy pod murem szli, a żołnierza wyminęli, Dienheim miał zręczność przybliżyć się do starszéj kobiety i szepnąć jéj:
— Jeżeli ta dziewczyna co wam towarzyszyła, z Torunia jest, co mi się zdaje, a nazywa się Ofka Noskówna, powiedzcie jéj, że wuj, czy stryj jéj ksiądz, który za nią goni, na zamku się znajduje; że w zamku dowodzi Brochocki; i że w niewoli jest ten, komu rok temu dała pierścionek, a w miesiąc go potém odebrała.
— Ale co się wam śni, miły panie — oparła się mieszczka — to córka moja Tekla, która nigdy w Toruniu nie bywała i nikomu pierścionków nie dawała.
Nie miał już czasu odpowiedziéć Dienheim, bo we wrota wchodzili, gdzie straż polska stała, a w dziedzińcu na schodkach Brochocki.
Mieszczanka weszła kłaniając się i tłómacząc.