Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nosisz to samo godło na tarczy co i ja... musisz u mnie pogościć.
Z tém go już w namiocie zostawił, sam do króla idąc, gdzie się znowu ceremonia piękna odbywała. Bo gdy Jagiełło powróciwszy z pola przed namiotem siadł spoczywać, poszli wszyscy z Witoldem i ks. mazowieckimi i z ośmiu panami Rady wojennéj i przedniejszém rycerstwem dziękować mu za owo odniesione zwycięztwo.
Do tego powodem był ks. Janusz mazowiecki na Czersku i Warszawie, któremu się Krzyżacy dali we znaki, najazdami, gwałtami i więzieniem, jakie u nich cierpiał, zmuszony dźwigać kajdany. Pierwszy więc on na kolana padłszy, począł wielkim wołać głosem, dziękować Bogu i królowi za pomstę nad wiarołomnymi.
— Naddziad mój Konrad — mówił, — uwiedziony fałszywą ich pobożnością i udawaną pokorą, która w istocie była pogańską niecnotą, przyjął ich jak żebraków, przytulił, na to, aby te żmije odegrzane na naszém łonie, spuściznę jego grabiły, a w dumę i potęgę się wzbiwszy, własnych dobroczyńców prześladowały.
Poczém ofiarował się ks. Janusz z pomocą i służbą wierną królowi, a za nim i drudzy, nogi Jagiełłowe ściskając, dziękowali mu rozczuleni.