Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwie, kładnąc mu je pod nogi. Nieopodal od pobojowiska w Kruczym lesie, kędy czekając na trupa moc wielka czarnego ptastwa wszystkie drzewa była obsiadła, jakby z dalekich ziem na żer dążyła wcześnie poczuty, znaleziono siedm chorągwi krzyżackich w ziemię wetkniętych, przy których oprócz kruków, innéj straży nie było.
W obozie wielką moc beczek z winem zrazu wojsko znużone odbiwszy, kto czém miał czerpiąc, kołpakami, rękawicami, hełmami, piło, gdy Zyndram Maszkowski obawiając się, aby wojsko upojone, siły straciwszy nie rozprzęgło się, beczki wszystkie rozbić i wino wytoczyć kazał. Działo się to na wzgórzu nad pobojowiskiem, tak, że rzeka owego wina, płynąc po krwawych trupach, ze krwią zmieszana, wylała się jak potok saméj krwi na łąki Tannenbergu i powieść ztąd między ludzmi urosła, iż tu krew poległych strumieniami się toczyła.
Słońce już było nad zachodem, gdy po raz piérwszy od rana i od owéj ucieczki sromotnéj, którą odbolał tak srodze, nadbiegł Witold winszując Jagielle wygranéj tak wielkiéj.
— Bogu dziękujmy — rzekł król — nie nasza to sprawa, a Jego