Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 142.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potem sprawiedliwości i wypchnięto go, bo winnych wskazać nie umiał.
Bliżej ku zamkowi stały coraz pokaźniejsze siły, większa część ziemian, których już wodzowie do Łoktka przystali i wiedli za sobą ludzi własnego zawołania. Tu też trochę ciszej było, gdy od miasta i z błonia zdala nawet dochodziło warczenie ciągłe jakby woda wrzała.
Pod zamkiem ludzi, konie widać było pańskie, u namiotów nie jedno pacholę czyszczące zbroję połyskliwą, trzepiące szaty, krzątające się około kociołka... Tu odartej gawiedzi obu płci mniej się kręciło, bo ją wysmagiwano precz, obawiając się złodziejstwa. W dworkach i chatach miejskich wielu, siedziało przedniejsze rycerstwo, bo mieszczanie mieć je woleli dla opieki od zuchwalstwa ciżby obozowej.
Tu też znaki stały na tyczkach, aby lada kto się nie wparł nieproszony.
Na samym zamku siedział książe, ale zamczysko po zniszczeniu zaledwie jako tako było połatane. Murów kawały starych, oczerniałe od ognia stały samopas — wśród nich na prędce pobudowano szopy i stajania. Wał i tyny były oprawne, wrota nowe i mocne, wewnątrz więcej rumowisk niż budowli.
Wielką też wspaniałością pan się ten nie otaczał, dwór i czeladź dla oka ludzkiego czysto ale z prosta i niewykwintnie było przyodziane.