Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwały mały królik Łoktek gdy się dowie o śmierci Wacława w butę jeszcze urośnie.
— On! on już wprzódy, niż wy pewnie o niej wiedział! — rzekła Greta.
— Nam więc nic nie pozostaje, tylko mu się poddać niezwłocznie — dodał rzeźnik. — Nie chcę dziś budzić Wójta Alberta z tą wieścią, choć należałoby — — jutro do dnia pospieszę z nią do niego.
Zadumał się głęboko Paweł.
— Nie trwóż że się — przerwała Greta. — Ten, czy kto inny potrzebować będzie mieszczan krakowskich, zyskacie na nim co zechcecie.
Ramiona się jej poruszyły, ziewnęła, popatrzyła na garbusa.
— Kurcwurst! — zawołała doń głośno — nie spać! Na nogi! idziemy do domu! Wstawaj! Śpiochu jakiś, gdy nie jesz i nie pijesz, spałbyś tylko. —
— Najjaśniejsza pani — odparł Kurcwurst śmiało — proszę o przebaczenie. Ja nawet jedząc i pijąc spałbym, gdyby było można. Niestety!
Królowa rozśmiała się. Kurcwurst stał już laskę ująwszy, którą w wyprężonej mocno ręce trzymał z dala od siebie — z powagą śmieszną. Paweł nawet spojrzawszy na garbusa uśmiechnął się, choć miał o czem innem niewesołem do myślenia.
Greta zgrabnym ruchem rączki podniosła su-