Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z wojskiem potężnem, — umilkło coś o tem, Twarze zasępione i chmurne. Wiem, że z Ołomuńca przybiegł goniec jakiś, ale go zamknęli. Ten pewno nic nie musiał przynieść im dobrego.
— Tajemnica ta, jeśli jaka jest, nie uchowa się długo — dodał Paweł. — Nie poczekamy na to...
Rozmowa przeciągnęła się jeszcze i przeszła na miejskie sprawy. Paweł w końcu pożegnał Wójta, który jak książe udzielny urzędnikowi, głowy skinieniem tylko na pokłon odpowiedział.
Za drzwiami znowu pacholę czekało na gościa, który tąż samą drogą jaką wszedł, wrócił do izdebki odźwiernego i na ulicę. Wolniej oddychając po zdaniu sprawy z poselstwa, krokiem mierzonym posuwał się Paweł ku domowi. Zamyślał się jednak, stawał, ważył, przypominał, i niezupełnie zdawał uspokojony. Ten sam wyczekiwania trwożliwego stan, dawał się postrzegać w całem mieście.
Na spalonym zamku, który Czechy zaledwie odbudowywać a raczej klecić poczynali, ruch nawet nocą widać było niezwykły. Dolatywały ztamtąd wrzawa jakaś i krzątanie się w godzinach spoczynku dziwne. Nieopodal od dworca Wójtowego w Rzeźniczej ulicy, zastukał Paweł z Brzega do własnego, skromniejszego ale dostatnio i czysto wyglądającego domostwa. Świeciło tu jeszcze, bo w jatkach, które do niego nale-