Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 095.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasłuchując pod niektóremi domostwy, czy wrzawy nie usłyszą, bójki jakiej nie napatrzą.
Oprócz nich mało już kto ważył się w ulicę, bramy miejskie były zamknięte. Przesuwali się tylko pod ścianami złodzieje i nocni łotrzykowie, lub opóźnieni w szynkach i browarach, do domu powracający opoje.
Główne miasta ulice widok przedstawiały malowniczy i dziwaczny.
Gdzieniegdzie stały z wysokiemi dachami domy, a obok nich nie zabudowane dworzyszcza, wśród których za parkanami kupy kamieni i drzewa przygotowane leżały. Dalej były i nizkie chatki, poprzedzielane ogrodami, i drzewa podnosiły się nad parkany z obleciałemi już z liści gałęźmi.
Wśród domostw drewnianych tu i owdzie wyrastały i mury poczętych kościołów lub klasztorów, w większej części jeszcze rusztowaniami pootaczane; wyżej podnosiła się kwadratowa wieżyca ciężka — kamienica biała, kawał muru i drewniane ściany.
Ulica niby równo wytknięta, wyginała się jednak w miejscach wielu to zwężając, to rozszerzając, a wśród niej widać było gdzie padały promienie księżyca powybijane głęboko koleje, kałuże pozarzucane chrustem ladajako, doły, kamienie i ślady kół wozów ciężkich.
Na jednej połaci ulicy oświeconej księżycem