Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 091.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go nie zdradzą, bo jeszcze by mścić się miał czas, a silny był.
Paweł syknął ośmielając się przeciw Czechom, że oni zbyt wielkich opłat od miasta wymagali, nakładali nań ciężary i surowemi się okazywali, że na Okolu zakładali miasto nowe, powoli je łącząc z zamkiem, co groziło miastu staremu które samo sobą być chciało. Z zamkiem ono nic wspólnego mieć sobie nie życzyło, oprócz wierności księciu czy królowi.
Z naciskiem to mówił takim, jakby chciał dać poznać, że do Czecha się nie przywiązali, bo ich uciskał, a i do innego się nie przywiążą, gdyby im też chciał odejmować swobody.
Smił słuchał z uwagą.
Rajcy twardo przy tem stali, że gdy Czechy osłabną — oni się opierać nie będą, ale dla Łokietka pierwsi poczynać nie mogą.
Dopiero Sędzia zabrawszy głos, wielkie im łaski zapowiadać począł, i nowe nadania. Na to Żurdman rzekł, iż radzi je przyjmą z wdzięcznością, byle tylko zbyt drogo ich opłacać nie przyszło.
Pierwsze to zetknięcie się wysłańca książęcego z miastem Krakowem nie przyniosło żadnego skutku, krom, że się wzajem wybadano. Sędzia Smił chwalił pana swojego Władysława, obiecywał wiele; tamci przebąkiwali coś, nie przyrzekali nic, chcieli za drugiemi pójść, ale na przód wyrywać nie przyrzekali.