Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stary, wojak niegdyś, teraz już niedołęga, ubożuchno żyjący, podjął się wszystkiego co od niego chciano, byle zyskać kąt spokojny i dworek na Łowczej oblepiwszy, podparłszy, od lat kilku w nim z żoną i synem przemieszkiwał.
Nie szlachecka to była, nie rycerska rzecz w takiej zagrodzie, cudzej jeszcze, biedę klepać, ale wolał już to Zbyszek Suła, niż w Krakowie wśród mieszczan i niemców pospołu żyć, bo ci ziemianina nie szanowali, Wójtowi zuchwałemu i lada Viertelnikowi ulegać było trzeba.
Na Łowczej, jeśli przyszło się komu pokłonić, to równemu sobie ziemianinowi, nie szwabowi lub sasowi — zresztą swobody mógł zażywać jak największej.
Dostatku wielkiego u Suły nie było, ale i nędzy nie doznawali.
Syn Zbyszka, którego Marcikiem zwano, bo mu na imię Marcin było a matka go tak spieściła, nie młodzieniaszkiem już był, ale też nie starym: miał lat ze trzydzieści. Jak ojciec sługiwał rycersko, ale się przerzucał od jednego do drugiego pana, skarżąc się, że mu wszędzie nie po myśli było, że go krzywdzono. Przeto też często do ojca powracał, wyczekując jakichś lepszych czasów i ludzi lepszych, a w Łowczej przesiadując.
O półtorej milki od Krakowa, który podówczas już rósł bardzo, mógł ztąd zawsze gdy chciał (a zachciewało mu się tego prawie codziennie)