Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zgody na to nie było jeszcze, gdy Fuld, dowódzca Ślązaków wpadł na ratusz, nie tak jak dawniej, gdy tu przychodził na przyjacielską biesiadę, — ale jak napastnik.
Za nim gromada Ślązaków się parła.
— Kto tu z was starszy teraz? — zapytał.
— Nie ma tu starszego, bo wójta trzymacie pod strażą — rzekł Paweł.
— Jest przecie dwóch wójtów jeszcze...
— Tych tu nie ma!
Hanusz z Muchowa, poważny człek, wystąpił nieco.
— Czego chcecie? — spytał.
— Opłacić nas musicie — zawołał Fuld. Nie braliśmy żołdu. Książę go nam nie da... Musimy z miasta wziąć. — To jego wola.
Spojrzeli wszyscy po sobie.
— My skarbcem nie rozporządzamy.
— Kluczy nie mamy — rzekł drugi.
— Dawno w skrzyniach pustki — dodał trzeci.
Ślązacy cisnęli na Hanusza.
— Skarbiec? gdzie skarbiec?
— Gdzie chowacie skarby?
Nikt nie odpowiadał.
W tem jeden z zuchwalszych Ślązaków za gardło pochwycił najbliżej stojącego mieszczanina, a za jego przykładem drudzy porwali się do innych. — Uchodzili spłoszeni ku drzwiom, ale tu mocna straż stała odpychając berdyszami.