Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wprędce potem zaczęli posłowie ze wschodów się spuszczać, cisnąc się, stąpając silnie — i rozmawiając głośno....
Z pierwszych wyrazów, jakie go doszły, nie mógł się omylić; odzywała się radość i zwycięstwo...
Albert oczy zakrył dłońmi.
Nim przyszedł do siebie, drzwi, u których stał, rozwarły się nagle z trzaskiem. Fuld wpadł ze trzema pachołkami uzbrojonymi. Dowódzca, który wczoraj z wójtem był jeszcze dosyć przyjacielskim, ukazał się wcale innym człowiekiem. — wchodził z brwią ściągniętą, wąsa muskając.
— Książę rozkazał mi was ująć i do więzienia dać — rzekł sucho.
Wyrok ten, po wszystkiem, co doznał przed chwilą, Albert przyjął prawie obojętnie. Fuld nie myśląc się wdawać w rozmowę, skinął na ludzi, a sam się do drzwi zawrócił.
Wójt rzucił się na zydel i sparł o ścianę. — Zbrojni stróże stanęli przy nim.
Posłowie powracali do swoich na rynek. Gdy wychodzili z domu wójta, we drzwiach ciżba ogromna ludu czekała na nich ciekawa, wypatrując co niosą...
Śmielsi rzucali pytania, ale nikt się nie wdał w rozmowę. — Twarze wypogodzone, oczy wesołe za odpowiedź służyły.