Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wójt zgrzytnął zębami.
— Jeszcze się nie wszystko skończyło, — rzekł groźno. — Ks. Opolski siedzi u mnie i ja władzę mam. Nie rozpuszczajcie gęby, aby wam jej zamknąć nie kazał.
Keczer splunął i tyłem się do niego obrócił.
— Zapomnieliście, — dodał Paweł z Brzega, — że my tu nie w domu u siebie, w Niemczech, ani na Ślązku, ale między polakami, wśród których nas garść tylko. Mieli nas dawniej za nieprzyjaciół, cóż teraz?
— Ziemianie polscy sami skomleli przeciw Łoktka — rzekł Albert.
— Gdzie? kto? jaki — podchwycił Keczer. — Postawcie jednego! mianujcie go? Przybyłże który poddać się Ślązakowi, pokazał się na dworze? Wszyscy są z ks. Władysławem. Wam się zdało, że gdy Opolskiemu Kraków dacie, zlękną się i poddadzą — ale z małym księciem nie łatwa sprawa.. żelazny człek.. nie zastraszyć go i nie zgryźć!
Albert nie odpowiadając mu, obrócił się do innych.
— Możemy się jeszcze ratować — rzekł. — Jeżeli zamek dostanie się Opolskiemu, wszystko się zmieni. Otuchy nabierze. Ślązacy leniwi szturmować nie chcą, nam trzeba się uzbroić i siłą, czy zdradą dobyć zamku.. Gdy mu gród zabierzemy, żonę i syna, będzie musiał się układać i pójdzie