Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzi mu zmieniono, dając różnych niemców niewiedzieć zkąd ściągających się i Ślązaków.
U wszystkich wrót, gdzie straże dzień i noc czuwały, ludzi postawiono nowych, dawnych się pozbywając. Zaciężnych Ślązaków w służbie miejskiej było pełno. Cechom kazano opatrywać rynsztunek i gdzie który do jakiej bramy i połaci muru był przeznaczony ku obronie, aby zawsze w gotowości był dniem i nocą.
Zbroi co było miejskiej popsutej do płatnerzów dano, pośpiesznie ją przykazując naprawiać.
Z tem wszystkiem nie ukrywano się, działo się to jawnie. Kasztelan wiedząc o tem, pytał coby znaczyło, a Wójt odpowiadał śmiało, że miasto zawsze na wszelki wypadek do obrony od nieprzyjaciela musiało być pogotowiu.
Nie było to zresztą złem, bo na zamku szczupłą miał kasztelan załogę, a zdrady jawnej nie chciał dopuszczać, choć ją drudzy przepowiadali.
Marcik przestrzegał — mówiono mu:
— Śni ci się!
Wymógł tyle na kasztelanie, iż choć nic na pozór nie groziło, pozwolono mu na zamku straż trzymać pilną, wrota wcześnie zamykać, ludzi z miasta nie wpuszczać bez opowiedzenia; w nocy na wałach warty zaciągać.
Sam Suła, wzorem pana swojego, który gdzie-